Plecionka Robinson Phantom Spin – dobra jakość, niska cena.
Ostatnie, kwietniowe przymrozki mamy już za sobą. Nareszcie możemy odłożyć na bok szpule wypełnione po brzegi żyłką i skupić się na korzystaniu z o wiele wytrzymalszej i pewniejszej w holu plecionki. Wielu wędkarzy właśnie na początku maja staje przed nie lada dylematem – jaką plecionkę wybrać w tym sezonie? W dzisiejszym artykule przyglądamy się stosunkowo niedrogim linkom z serii Phantom Spin od Robinsona, występującym w kolorze żółtym oraz zielonym. Jak poradziły sobie nad wodą? I w jakich okolicznościach łowienia ich kolor się sprawdzał? Zapraszamy do lektury naszego kolejnego testu!
Charakterystyka ogólna
Plecionki z serii Phantom są na rynku dość długo – od przeszło 3 sezonów. Można je nabyć zarówno w wersji żółtej, jak i maskującej ciemnozielonej (Phantom Green Spin). Wykonano je na bazie włókiem firmy Honeywell – Spectra Fiber – które spotkać można obecnie chociażby w plecionce Mustad Wish! Linkę Robinson Phantom nabędziemy w odcinkach 100m, w zaledwie 6 średnicach, natomiast Phantom Green Spin w 8 średnicach i dwóch długościach – 100 oraz 150m.
Według producenta, plecionka charakteryzuje się niską rozciągliwością oraz okrągłym przekrojem, co jest zasługą zastosowania technologii wstępnego naciągu włókien – chodzi o to, że już na linii produkcyjnej przed zapleceniem, włókna są poddawane pewnej sile. Rzeczywiście powinno to gwarantować ciasny i równy splot oraz mniejszą podatność na rozciąganie, ale by nie psuć Wam zabawy, odniesiemy się do tego w dalszej części tekstu.
Teraz najistotniejsze z puntu widzenia zwolennika plecionki pytanie – ile splotów ma linka od Robinsona? Tego niestety producent nie podaje, a nam nie udało się ich sensownie rozdzielić. Z doświadczenia, oceniając po wytrzymałości i zachowywaniu się linki oceniamy, że mamy do czynienia z 4-splotową plecionką, czyli poniekąd standardem wśród tego segmentu cenowego.
Pierwsze wrażenie
Na pierwszy rzut oka plecionka wygląda dobrze. Ma bardzo śliską powierzchnię, co gwarantuje bezpiecznie obławianie kamienistego dna czy zatopionych gałęzi, bez obaw o przetarcie się linki. Mimo mocnego skręcenia między palcami nie rozwarstwia się – włókna cały czas przylegają do siebie bardzo ciasno. Głęboki, żółty kolor wersji Phantom Spin gwarantuje, że linka jest dobrze widoczna zarówno w ostrym słońcu, jak i w bardziej pochmurne dni.
Ów kolor zaczyna jednak lekko wycierać się już podczas przewijania na kołowrotek, a ogólny czar chwilowo pryska, gdy dociera do nas pewien niezbyt przyjemny fakt – plecionkę otrzymujemy na okrągłej szpuli wyposażonej, nie wiadomo po co, w dwa wcięcia o bardzo ostrych krawędziach. Uniemożliwiają one bezpieczne nawinięcie linki na szpulę kołowrotka w wiaderku lub bezpośrednio nad wodą, ponieważ podczas odwijania, poszczególne zwoje haczą o krawędź i nadszarpują się, zostawiając na plecionce zagięcia i mikropęknięcia w strukturze włókien. W praktyce oznacza to, że by wygodnie i bezpiecznie nawinąć linkę Phantom Spin na szpulę, potrzebujecie pomocnika. Ot, taka drobnostka, bo przecież plecionki zawsze nawija się w parach…
Po pierwszych rzutach wszystko wygląda jednak znów dobrze – plecionka wyjątkowo gładko schodzi ze szpuli za sprawą swej miękkości oraz gładkiej powierzchni i nawet po zamoczeniu, nie wykazuje tendencji do chłonięcia wody, co ma ogromny wpływ na odległość oddawanych rzutów.
W praktyce
Tak się składa, że z Phantom Spin korzystamy już od dobrych dwóch sezonów, dzięki czemu nasza opinia jest naprawdę bardzo obiektywna. Na przestrzeni tych kilkudziesięciu miesięcy nie zdarzyło nam się wyrzucać „zużytej plecionki” bo zwyczajnie nie straciła ona swych właściwości i dotyczy to praktycznie wszystkich oferowanych przez producenta średnic. Wciąż jest gładka, odporna na przetarcia i nie absorbuje wody.
Owszem, już po 2-3 miesiącach intensywnego używania widać nieznaczne odbarwienie się linki – miejscami zaczyna prześwitywać kolor biały – ale nie ma to jednak wpływu na ogólną wytrzymałość co oznacza, że odbarwienie jest jedynie kwestią estetyczną.
Plecionka Robinson Phantom Spin zaskakuje również dużą odpornością na skręcanie – choć korzystając z obrotówek mimowolnie nadwyrężamy linkę, to nie powstają na niej nieprzyjemne dla oka i utrudniające łowienie warkocze. Podobnie w przypadku korzystania z multiplikatora, bardzo rzadko zdarzało nam się narzekać na powstawanie tak zwanej „brody”.
Nie musimy chyba szczególnie tłumaczyć, dlaczego tak liczna rzesza wędkarzy decyduje się na zakup plecionki w kolorach fluo. Przy stosowanych obecnie rozwiązaniach i coraz większej popularności fluorocarbonu, nie musimy martwić się o niewidoczność linki w wodzie, a możliwość śledzenia jej ruchu nad powierzchnią – w tym zauważania brań, momentu osiągnięcia dna itp. – jest w tym przypadku o niebo lepsza od tradycyjnej linki maskującej w kolorze zielonym. Phantom Spin spisuje się idealnie podczas łowienia zarówno w słoneczne jak i w pochmurne dni. Naprawdę łatwo dostrzec go na powierzchni wody i za to wędruje ogromny od nas ogromny plus na jego korzyść.
Wytrzymałość plecionki zwyczajnie zaskakuje. Na węźle, przy stałym obciążeniu, wytrzymuje ona około 80% wartości deklarowanej przez producenta. To świetny wynik zważywszy na ilość włókien oraz, jakby nie patrzeć, niską cenę. Podczas łowienia, wartość ta jeszcze bardziej wzrasta, gdy dobrej klasy wędka dokłada właściwą amortyzację. W związku z tym, podczas walki z rybą o wadze przewyższającej nieco ciężar deklarowanej wytrzymałości, możemy pozwolić sobie na pewny, nawet siłowy hol. Do tego praktycznie zerowa rozciągliwość umożliwiająca wyczucie najdelikatniejszych skubnięć słabo żerujących ryb. Po prostu bajka.
Podsumowanie
Bez owijania w bawełnę stwierdzamy, że plecionki Phantom Spin to udany produkt za nieduże pieniądze. Szpula kosztująca pomiędzy 40-60zł wystarczy na cały sezon intensywnego łowienia. W tym czasie nasza linka nie straci swych właściwości (poza nieznacznym odbarwieniem) i pozwoli nam pewnie wyholować niejedną rybę. Co ciekawe – plecionka Robinson Phantom Green Spin świetnie spisuje się również w roli materiału na przypony karpiowe – od nowości jest stosunkowo sztywna, co zabezpiecza zestaw przez splątaniem, a przy tym dobrze prezentuje przynętę zarówno w przypadku, gdy łowimy z gruntu, jak i przy zestawach unoszących się w toni.
Konkurencją dla plecionki Phantom Spin jest między innymi Octa Braid od Mikado, która plasuje się w tej samej kategorii cenowej. Jakby nie patrzeć, występuje ona w kilkudziesięciu średnicach i długościach, choć pod względem właściwości odstaje nieco od Robinsona. Korzystaliśmy z obydwu i obie możemy śmiało polecić osobom, które gustują raczej w dobrych produktach, a nie w znanych i cenionych markach.
83% - Bardzo dobry!
-
Wytrzymałość - 85%
85%
-
Właściwości pracy - 85%
85%
-
Jakość wykonania - 80%
80%
-
Konkurencyjność - 80%
80%
-
Cena - 85%
85%