Kołowrotek Robinson Mirage – oldschool w nowym wydaniu
„Gdy otworzyłem pudełko i zobaczyłem Mirage, przypomniało mi się bowiem dzieciństwo i wiele wspaniałych chwil spędzonych nad wodą, związanych w głównej mierze ze starymi Prexerami czy moim ukochanym Dewarem. Czar ten oczywiście prysł dość szybko, za sprawą nieporównywalnie lepszej pracy tej maszynki – już po jednym obrocie korbką dotarło do mnie, że mam do czynienia z nowoczesnym i zaawansowanym technologicznie kołowrotkiem, który jedynie z pozoru mógłby tkwić na muzealnej półce.”
Zapraszamy na test kołowrotka Robinson Mirage. W dzisiejszym artykule, o swoich wrażeniach z jego użytkowania, opowie wam nasz redakcyjny kolega, Paweł.
Charakterystyka ogólna
Mirage to nowość na 2015 rok w ofercie polskiego producenta. Ciężko w związku z tym, znaleźć dla niego bezpośrednie odniesienie, ale według mnie jest to kołowrotek, z tego samego segmentu co znany mi dobrze, niezawodny Robinson Quartz Pro Spin. Półka cenowa kołowrotka – zdecydowanie średnia. Przeznaczenie – typowy kołowrotek spinningowy, który w razie potrzeby sprawdzi się też przy spławiku czy lekkim feederze. Dostępny w dwóch wielkościach – 2010 oraz 3010 – obie dysponują przełożeniem 5,1:1.
Garść danych technicznych
Mirage 3010 wyposażono w aż 10 wysokiej klasy łożysk, w tym jedno oporowe. Zapewniają one bardzo cichą, płynną pracę kołowrotka. Zarówno szpula główna, jak i zapasowa, pomieszczą 100 metrów żyłki o średnicy 0,30mm. To moim zdaniem optymalny wynik, dla tej wielkości kołowrotka – w większości sposobów łowienia, do których dedykowany jest ten model (przede wszystkim średni spinning) ta pojemność w zupełności wystarcza. Przy tym, nie dodaje to kołowrotkowi niepotrzebnej, dodatkowej wagi. Jeśli chodzi natomiast o plecionkę, udało mi się nawinąć na niego równe 100 metrów linki, o średnicy 0,23mm.
W Robinson Mirage zastosowano sprężynę kabłąka o wydłużonej żywotności, choć akurat to rozwiązanie można uznawać już za standard, nawet w tańszych modelach tego, jak i innych producentów. Tradycyjnie, jak na rasowy kołowrotek spinningowy przystało, maszynkę tą wyposażono również w przedni hamulec.
Wykonanie, jakość
Kołowrotek od Robinsona zrobił na mnie dobre wrażenie. Przy jego tworzeniu wykorzystano zarówno grafit jak i aluminium – szkielet stworzono z metalu, natomiast obudowę z węgla. To rozwiązanie świetnie się sprawdza, usztywnia bowiem niesamowicie całą konstrukcję, a przy tym pozwala jej zachować przyzwoite parametry wagowe. Spasowanie poszczególnych elementów jest dobre i zwyczajnie, nie mam się do czego tutaj przyczepić.
W Mirage znajdziemy aluminiową, odkuwaną korbkę, pogrubiony kabłąk i bardzo szeroką rolkę prowadzącą. Całości dopełnia aluminiowa szpula główna. Brak zapasowej szpuli wykonanej ze stopu jest dla mnie jednak nieporozumieniem. W moim ulubionym Quartz Pro Spin druga szpula aluminiowa jest standardem, a są to przecież kołowrotki z tej samej półki cenowej. Czemu więc Robinson zaszczyca nas w tej kwestii zaledwie grafitem – tego nie pojmuję. W każdym razie – wielka szkoda. Co prawda zapasowa szpula grafitowa spisuje się dobrze, ale przecież nie o to tu chodzi…
Lecz nawet zważywszy na wspomnianą wyżej niedogodność, nic nie jest w stanie zepsuć naszego pierwszego wrażenia po zakupie, zwłaszcza jeśli mamy już za sobą, kilkunastoletnie wędkarskie obycie. Gdy otworzyłem pudełko i zobaczyłem Mirage, przypomniało mi się bowiem dzieciństwo i wiele wspaniałych chwil spędzonych nad wodą, związanych w głównej mierze ze starymi Prexerami czy moim ukochanym Dewarem. Czar ten oczywiście prysł dość szybko, za sprawą nieporównywalnie lepszej pracy tej maszynki – już po jednym obrocie korbką dotarło do mnie, że mam do czynienia z nowoczesnym i zaawansowanym technologicznie kołowrotkiem, który jedynie z pozoru mógłby tkwić na muzealnej półce.
Praca
Mechanizmy działają płynnie. Łożysko odpowiedzialne za blokadę obrotów wstecznych daje właściwy opór. Przekładnia jest silna – nie wydaje z siebie żadnych dźwięków nawet przy stosowaniu ciężkich główek (do 25 gram), wahadłówek czy woblerów z dużym sterem. Nawój zarówno w przypadku żyłki jak i plecionki to bajka. Mirage tworzy piękne, ciasne zwoje, nie ma tendencji do upychania linki pod spód, czego dowodem jest jej gładkie schodzenie ze szpuli.
Hamulec ma bardzo duży zakres regulacji. W przypadku idealnego kołowrotka spinningowego, można przejść od największego do najmniejszego oporu, jednym przekręcaniem pokrętła hamulca o 360 stopni. W Mirage, aby osiągnąć ten efekt, trochę trzeba się natrudzić (około 540 stopni). Takie rozwiązanie ma jednak również swoje dobre strony i jeśli, traficie na naprawdę dużą rybę, z pewnością jej hol może przebiegać dzięki temu mniej chaotycznie. Na plus zaliczam również dość głośną terkotkę, która po kilku dniach nad wodą sprawia, że nie trzeba nawet sprawdzać siły oporu w trakcie regulacji hamulca. Stroimy go na słuch, niczym gitarę.
Kabłąk zbija się przyjemnie, choć śruba za to odpowiedzialna , jest fabrycznie zbyt mocno dokręcona (albo przynamniej tak miało to miejsce w przypadku testowanego egzemplarza). W razie podobnej sytuacji, Waszym wybawieniem okaże się zwykły śrubokręt.
Na minus zaliczam natomiast, wykonany z surowego aluminium, uchwyt korbki. Owszem, wygląda on niesamowicie efektownie, ale jest zupełnie niepraktyczny i podczas deszczu – bardzo ciężko pewnie chwycić go w palce.
Podsumowanie
Kołowrotek Robinson Mirage 3010 można nabyć, już za około 160zł. Jest to moim zdaniem cena dobra, z tendencją zwyżkową na bardzo dobrą, choć do miana tej drugiej, zabrakło jedynie wspomnianej już, aluminiowej szpuli zapasowej. Niemniej, jest to jeden z lepszych i ciekawszych kołowrotków ze średniego segmentu, który oferuje świetny stosunek jakości pracy oraz wytrzymałośc, względem ceny.
Komu polecamy?
W szczególności spinningistom, preferującym lżejsze oraz średnie odmiany spinningu szczupakowo-sandaczowego, a także boleniowego, zarówno w rzekach jak i jeziorach. Świetna wytrzymałość oraz wzmocniony korpus pozwalają korzystać praktycznie ze wszystkich, popularnych na polskich wodach, przynęt. Poza tym, rekomendujemy go wszystkim fanom wędkarstwa gruntowego – do lżejszego feedera (do 60g) oraz pickera. W razie potrzeby, Mirage świetnie poradzi sobie również przy spławiku, choć nie jest on oczywiście dedykowany bezpośrednio do metody odległościowej. W każdym bądź razie, jest to wszechstronna maszynka.
MOCNE STRONY | SŁABE STRONY |
+ dobra jakość wykonania | – grafitowa szpula zapasowa |
+ bardzo wytrzymała przekładnia | |
+ kołowrotek „uniwersalny” | |
+ rewelacyjny nawój żyłki i plecionki | |
+ konkurencyjna cena | |
+ świetnie stylizowany design |
85% - Bardzo dobry!
-
Wytrzymałość - 85%
85%
-
Właściwości pracy - 75%
75%
-
Jakość wykonania - 90%
90%
-
Konkurencyjność - 90%
90%
-
Cena - 85%
85%