Zasobnik naramienny Robinson
W ostatnich latach runek sprzętu wędkarskiego oferuje coraz więcej wszelkiego rodzaju specjalistycznych toreb, plecaków, pasów oraz zasobników, do przenoszenia wszystkich niezbędnych wędkarzowi akcesoriów i, co oczywiste, przynęt.
Również firma Robinson zdecydowała się wprowadzić do swojej oferty tak zwany zasobnik, czyli poręcznych rozmiarów mini-plecak. Można zakładać go to przez ramię i nosić zarówno w formie kamizelki – z przodu, jak i na plecach, gdzie spoczywa wygodnie i nie krępuje ruchów, kiedy nie mamy potrzeby do niego sięgać. Pomysł wydawać by się mogło trafiony w dziesiątkę, jednak ma on swoje wady…
Pierwszą i najbardziej bolesną sprawą tego zasobnika jest jego bardzo mała pojemność. Posiada on dwie kieszenie – dolna kieszeń o wymiarach 17x11x3,5 cm oraz górna o jeszcze mniejszej pojemności, dodatkowo zwężona w górnej części, przez co przybierają kształt niezbyt praktycznego trapezu.
Dwa niewielkie pudełka, takie jak w prezentowanym przypadku, możemy zabrać ze sobą nad wodę. Jednakże, tego rodzaju bagaż okaże się wystarczający do najwyżej dla kogoś, kto łowi okonie na paproszki. Dla spinningisty łowiącego np. szczupaki na woblery taka pojemność zdecydowanie ograniczy jego arsenał przynęt lub nawet sprawi, że będzie on ubogi do granic możliwości i pozbawiony przynęt o treściwych rozmiarach.
W górnej części zasobnika znajdziemy jeszcze dwie kieszonki, dedykowane do akcesoriów takich jak karta wędkarska, przypony, krętliki czy agrafki – nic innego (i przydatnego) nie udało się nam do nich zmieścić. Wymiary tych kieszonek to 11×9 cm dolnej i 13x9cm górnej po zapięciu rzepów.
Obok dolnej kieszonki znajduje się otwór, w którym możemy przenosić chociażby szczypce lub wypychacz do odhaczania ryb, a tuż przy nim rzep, za pomocą którego możemy podczepić do naszego zasobnika dowolny przedmiot, o ile posiadamy klamrę bądź odpowiednio duże kółko łącznikowe. Nie jest to rozwiązanie ani dobre, ani mądre – rzepy po pewnym czasie z pewnością stracą przyczepność, przez co możemy stracić bezpowrotnie przyczepioną rzecz.
Na pochwalę zasługuje materiał, z którego uszyto zasobnik – jest dość solidny i podgumowany, co uchroni zawartość przed deszczem. Zadbano również o komfort noszenia, podszywając wewnętrzną stronę miękką pianką i delikatną siatką, co zapobiegnie powstawaniom otarć na plecach w upalne dni. Niestety, pas na którym będziemy nosić nasz zasobnik jest tak szeroki, sztywny i niczym nie osłonięty, że kiedy będziemy używać go latem w samej koszulce, na pewno poobcieramy sobie szyję.
Ciekawym rozwiązaniem jest kawałek plastikowego wężyka nasunięty na nazwijmy to” uchwyt” zasobnika, służący jego szybkiemu przesunięciu na przednią stronę ciała. Dzięki temu mamy dość dobry dostęp do dwóch głównych kieszeni. Niestety, do dwóch małych kieszonek dostęp jest utrudniony, ponieważ znajdują się one niemal pod pachą, a sam zasobnik jest wtedy w pozycji poziomej. Dodając do tego jeszcze drugi fakt, że te małe kieszonki nie są zapięte szczelnie może skutkować to utratą drobnych przedmiotów, takich jak droga zapalniczka w moim przypadku.
Podsumowują jednak całość musimy przyznać, że sam pomysł tworzenia takiego zasobnika jest trafiony (tylko wykonanie co najmniej średnie). Ta torba, czy też zasobnik jak kto woli, ma bowiem jedną, przeogromną zaletę – nie krępuje ruchów i nie przeszkadza w łowieniu, jest tam gdzie powinna być kiedy jej potrzebujemy i tam gdzie powinna być, kiedy nie jest potrzebna. W dodatku kosztuje tyle, co ułamek plecaka, kamizelki czy torby – około 30-40zł. Gdyby miała nieco większe kieszenie, oraz węższy i osłonięty w części szyjnej pas, byłaby świetna na krótkie wypady po pracy, kiedy nie mamy potrzeby zabierać nad wodę całego naszego wyposażenia. Być może w przyszłym roku doczekamy się wersji poprawionej, póki co – wystawiamy słabą ocenę.
50% - słaby
-
Właściwości użytkowe - 30%
30%
-
Jakość wykonania - 50%
50%
-
Konkurencyjność - 60%
60%
-
Cena - 60%
60%