Robinson Beetle – Wściekły żuk.
Jaki żuczek jest, każdy widzi.
Beetle to kolejna propozycja firmy Robinson w szerokiej ofercie woblerów. Jak wszystkie, również i Beetle, jest zapakowany w solidne i gustowne opakowanie przykuwające oko. Świadczy to o nim bardzo dobrze – kolejny raz przekonałem się, że wobki od Robinsona to przynęty wykonane bądź co bądź, na w dobrym poziomie, z ukłonem w stronę klienta. Przy tym, są naprawdę atrakcyjne pod względem cenowym. Już choćby z tego tytułu, powinny być zauważalne na tle konkurencji.
Testowany Beetle to nieco kontrowersyjny wobler – na pierwszy rzut oka, przypomina trochę piłeczkę pingpongową z krótkim ogonkiem, kotwicami i sterem niczym łopata do śniegu.
Wobler ten jest oferowany tylko w wersji pływającej i tylko w trzech wersjach kolorystycznych. Jego masa to 10.5g, natomiast długość – 50mm.
Wykonanie i materiały.
Jakość wykonania jak i materiały również w przypadku Beetle są całkiem przyzwoite – tworzywo korpusu jest bardzo twarde i odporne na uszkodzenia. W jego wnętrzu została umieszczona grzechotka, która dodatkowo uatrakcyjnia pracę woblera, wpływając przy tym na uzyskiwane odległości rzutu, jak i samą jego skuteczność.
Korpus jest pokryty dobrej jakości farbą i lakierem, które pokrywają hologram, i nie ścierają się zbytnio w kontakcie z piachem, czy kamieniami. Niestety po kontakcie z rybą taką jak sandacz czy szczupak, na warstwie wierzchniej często pojawiają się ubytki. Atutem są z kolei przetłoczenia, imitujące pokrywy skrzelowe i płetwy brzuszne oraz głęboko osadzone oczy. Sprawiają one, że Beetle wygląda dość niebanalnie i ciekawie.
Ster jak i jego osadzenie w korpusie nie budzi żadnych wątpliwości. Kawał dobrze wykonanej pracy, który jest solidnym elementem tej konstrukcji. Dlaczego o tym mówię? Ma to dość duże znaczenie w przypadku holu ładniejszej ryby – to właśnie w sterze znajduje się oczko, do którego przywiązujemy żyłkę, lub przypinamy przypon.
Na uwagę zasługują również kotwice, które są pokryte czarną powłoką galwaniczną i wyposażone w bardzo ostre groty. Zamocowano je na solidnych kółeczkach w taki sposób, że ich demontaż, bez szczypiec, jest prawie nie możliwy. Jest to zarówno plus jak i minus – zyskujemy pewność co do zaczepienia i wytrzymałości zestawu, jednak szybka zmiana sposobu pracy przynęty, np. przez odczepienie kotwicy brzusznej, jest nad wodą ciężka do zrealizowania.
Ujeżdżanie żuczka – czyli test nad wodą.
Krótki, pękaty Beetle o wadze 10,5g grama po uderzeniu w powierzchnię wody sprawia wrażenie, jakby wpadł do niej kamyk, robiąc przy tym dość głośne chlapnięcie. Głębokość schodzenia opisano na 1,2m jednak spokojnie sprowadzimy go głębiej odpowiednim prowadzeniem.
Po pierwszych dość wolnych obrotach kołowrotkiem na wędce o cw. 18g, Beetle wywołał takie wibracje, że można je było poczuć w łokciu. Praca tego woblera jest bardzo agresywna, jednak o niskiej częstotliwości. Tak niskiej, że przy wolnej i średniej prędkości prowadzenia, można liczyć na palcach cykle jego pracy.
Przy szybszym prowadzeniu Beetle stawia natomiast spory opór w wodzie, a jego praca przypomina szybkie ściąganie cegły po trakcji kolejowej. Jak więc widzicie, zachowanie tego brzdąca w wodzie, jest co najmniej nietypowe. Nie zauważymy tutaj chociażby, charakterystycznego dla woblerów machania ogonem na boki i w miarę spokojnego zachowania przedniej części korpusu.
Beetle zdecydowanie bardziej, woli zachowywać się niczym wściekły byk, prowadzony na łańcuchu – kręci się i przechyla na boki, prawie pod kątem prostym; wierzga w górę krótkim ogonkiem i wymachuje kotwicami we wszystkie strony.
Firma Robonson dedykuje Beetle jako „przynętę na szczupaka i sandacza, kiedy zawiodą wszystkie inne”. Coś w tym pewnie jest, bo jeżeli potrzebujecie narobić w wodzie rabanu jak na festynie kowalskim to Beetle będzie idealnym wyborem. Zamieszanie, jakie wywoła w wodzie, ściągnie drapieżniki nawet zza zakrętu, odległego o wiele, wiele metrów. Jego ogromną zaletą jest również możliwość spuszczenia go w dół rzeki z nurtem, co pozwala na obłowienie zwisów drzew i innych, trudno dostępnych miejsc.
Na koniec.
Robinson Beetle to wobler ostatniej szansy, kiedy wszystko inne już zawiedzie i nic już nie stoi na przeszkodzie, aby wpuścić do wody wściekłego żuka, narobić hałasu i zobaczyć co się stanie. Każdy wędkarz powinien go sprawdzić, zwłaszcza w szczycie sezonu spinningowego, kiedy bardziej i mniej wąsate bestie, grasują po płyciznach i żerują jak opętane.
W sezonie zimowym sprawdzi się podczas wypraw na klenie, jazie, pstrągi i okonie, z dużych i bardzo dużych rzek oraz głębszych strumieni. Jego praca dobrze sprowokuje te gatunki do ataku, a rozmiar pozwoli na wyselekcjonowanie tylko większych osobników. Koszt zakupu to około 15zł, co w przypadku tak niewielkiego woblera, jest ceną w pełni akceptowalną.
75% - Dobry
-
Wytrzymałość - 75%
75%
-
Właściwości pracy - 70%
70%
-
Jakość wykonania - 75%
75%
-
Konkurencyjność - 75%
75%
-
Cena - 80%
80%