Szczupaki na lekki spinning
Nie pamiętam jakoś dokładnie momentu, w którym lekki spinning zawładnął mną po całości. Był to raczej ciągły, stopniowy proces, w którym to zacząłem odchodzić od korzystania z poprzedniej wędki – a był to typowy spinning szczupakowy, na rzecz lżejszej, bardziej wymagającej okoniówki. W każdym razie, po kilku latach machania tak cienką witką, jestem szczęśliwszym człowiekiem i czuję się bardziej spełnionym wędkarzem. Owszem, od czasu do czasu lubię wrócić do mocniejszego kija i zapolować na większe ryby z użyciem kilkunastocentymetrowych gum czy ciężkich wahadłówek. Niemniej, takie oderwanie się od rzeczywistości w postaci lekkiego spina daje mi gwarantowany, cotygodniowy zastrzyk adrenaliny. A przecież o to w wędkowaniu chodzi.
Wszystko zaczęło się, jak to zazwyczaj bywa, od przypadku. Na moim cienkim, okoniowym zestawie po raz pierwszy zameldował się szczupak. Było to coś nowego – rodzaj zupełnie nieznanego doświadczenia, w którym to ryba, choć nieduża, nagle jest górą, wytyczając wędkarzowi granice działania i pozbawiając pola do manewru. Spodobało mi się to. Coraz częściej gościłem nad wodą w towarzystwie lekkiego okoniowego kija, korzystając co rusz z większych przynęt. Jednakże, łowiąc szczupaki na leciutki spinning warto zwrócić uwagę na kilka prawidłowości. Zapraszam do lektury.
Sprzęt- czyli kilka zalet ultralekkiego spina
Na początku warto zwrócić uwagę na ekonomiczny aspekt korzystania z lekkiego wędziska. Kij o odpowiednio dobranych parametrach pozwoli nam łowić nie tylko szczupaki, ale również okonie, klenie i jazie (chociażby na małe woblery powierzchniowe) oraz pstrągi, lżejszymi przynętami. Jesteśmy więc w stanie zaoszczędzić od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych kupując jedną wędkę zamiast kilku. O jakich parametrach mówię?
Według mnie długość wędziska powinna oscylować pomiędzy 2,4-2,7m, a ciężar wyrzutowy powinien sięgać do maksymalnie 15g. Sam korzystam z 2,7m wędki Robinson Kinetik o cw. 3-14g, i jest to moim zdaniem optymalnie dobrana wartość. Możliwie dobrze współpracuje z wędkarzem, a nie szczupakiem, bo ma dość mocny blank. Szybka akcja pozwala na gwałtowne podbicie przynęty. W dodatku jest to wklejanka i każde nawet najdelikatniejsze branie jest na tym kiju świetnie wyczuwalne, nawet gdy łowimy na lekkie paproszki. Za niecałe 100zł zafundowałem sobie wędkę, dobrą do łowienia kilku, skrajnie odmiennych, gatunków ryb. Przy tym wszystkim, tak czuły kij pozwala dużo dokładniej podawać przynętę, co jest bardzo istotne przy obławianiu trudnych, szczupakowych miejscówek.
Łowiąc zębacze na tak delikatnym sprzęcie, warto nie przesadzać z rozmiarem młynka. Optymalna będzie 2-2,5 tysiączka. Chodzi o to, by niepotrzebnie nie dodawać zestawowi nadmiernej wagi. By zaoszczędzić kasę , korzystam z tego samego kołowrotka, co przy lżejszy spinningu sandaczowym, czyli Admiry 257, o której pisałem przy okazji tekstu o wklejance sandaczowej. O Admirze więc rozpisywać się tu nie będę, zapraszam natomiast do lektury wyżej wspomnianego wpisu, w którym część miejsca poświęciłem na przedstawienie jej właściwości pracy.
Równie istotny jak wędka czy kołowrotek jest wybór linki. No właśnie – lepsza żyłka, czy plecionka? Z moich obserwacji wynika, że na wiosnę, lato i jesień najlepiej stosować plecionkę w ciemnym, maskującym kolorze, o średnicy 0,08-0,10mm. Tak niewielka grubość pozwala na oddawanie dość dalekich rzutów, a przy tym wyrównuje troszeczkę szanse pomiędzy wędkarzem a szczupłym. Nie amortyzuje zrywów, zmuszając wędzisko do pełnej pracy i dając naprawdę dużo frajdy z holu. Poza tym jej mała rozciągliwość dużo lepiej sygnalizuje branie, gdy łowimy z opadu. Z drugiej jednak strony mniejsze tarcie jakie powoduje żyłka sprawia, że możemy oddawać dalsze i celniejsze rzuty. Postęp technologiczny poszedł znacznie do przodu i coraz częściej na rynku pojawiają się żyłki nieodbiegające specjalnie właściwościami od plecionek (no, może poza wytrzymałością) – chociażby opisywana przeze mnie kiedyś Nano Core Spin. Myślę, że każdy wędkarz pragnący zasmakować przygody z lekkim spinningiem szczupakowym musi sam dojść do tego, na jaki rodzaj linki łowi mu się lepiej.
Przy listopadowo-grudniowych przymrozkach radziłbym natomiast zastosować żyłkę. Bardzo dobrze pracuje ona przy minusowych temperaturach, nie szura na przelotkach i odciąża nieznacznie zmarznięte wędzisko oraz przekładnię kołowrotka. Jej właściwości świetnie współpracują z waleczniejszymi niż zwykle, szykującymi się do tarła szczupakami. Plecionka tego nie potrafi. Co do średnicy, 0,18mm dobrej jakości żyłki w zupełności wystarczy. Reszta to, w razie wypadku, kwestia umiejętnego posługiwania się hamulcem.
Latające szczupaki
Ten wątek, w takiej a nie innej formie, jest dość istotny. Proponuję bowiem i zachęcam Was gorąco, by nastawiać się na szczupaki mniejsze (oczywiście w miarę możliwości wymiarowe). Stąd zresztą taki a nie inny tytuł tego artykułu. Gdy zaczynałem swoją przygodę z lekkim spinningiem, marzyłem o złowieniu kilkukilogramowego zębacza. Z czasem jednak zrozumiałem, że przy tak delikatnym zestawie, świetną zabawę i dreszcz emocji dają już 50-centymetrowe króciaki. Nigdy dotąd nie widziałem, żeby szczupak tyle razy wyskakiwał ponad powierzchnię wody. Jedynie lekki zestaw daje mu tego „kopa” energii a wędkarzowi dostarcza tyle emocji. Poza tym, nie ma co owijać w bawełnę – w naszych wodach coraz trudniej złowić szczupaka przekraczającego wymiar. Z jednej strony to przykre, z drugiej jednak napawa optymizmem, że ci, którzy nader chętnie napychają szczupakiem reklamówki, przynajmniej trzymają się wymiarów ochronnych…
W każdym razie, lekki zestaw świetnie sprawdza się w miejscach, które mniejsze i średnie szczupaki uwielbiają – w płytkich rzecznych zatoczkach, na niezbyt głębokich podwodnych łączkach, przy skraju trzcinowisk, na starorzeczach czy rozlewiskach.
Na co i jak łowić?
Przede wszystkim gumy, gumy i jeszcze raz gumy, zwłaszcza jeśli przy wyborze wędziska zdecydujemy się na wklejankę. Żaden inny sprzęt nie pozwoli Wam tak fantazyjnie i atrakcyjnie prowadzić lateksów na lekkich, 3-7 gramowych główkach (w ekstremalnych warunkach można stosować główki do 10g w zależności od ciężaru wyrzutowego naszego wędziska).
Jesienią świetnie sprawdzają mi się rippery takie jak Diver czy Longinus, choć moim „killerem” w tym sezonie stał się zdecydowanie twister Wasabi w rozmiarze 5 i 7 –centymetrowym. Co do kolorów, nie będę się niepotrzebnie i głupio wypowiadał. Trzeba próbować na różne, każda woda jest inna. Jeśli chodzi o woblery, z powodzeniem można korzystać z kilku-gramowych, płytko schodzących i niezbyt intensywnie pracujących wobków, bez obaw o niemiłe odczucia (wibracje) podczas ich stosowania. Tak przynajmniej dzieje się w moim przypadku, przy stosowaniu wędki Kinetik. Jeśli natomiast chodzi o błystki, zupełnie ich nie polecam. Lekki sprzęt pozwala na stosowanie jedynie niewielkich obrotówek, a te będą na potęgę wabić okonie. Poza tym, w połączeniu z obowiązkową stalką(!), małe obrotówki nie pracują zbyt atrakcyjnie.
Wszystkie przynęty warto prowadzić ekstremalnie wolno. Jeśli łowimy na gumę, często lepiej skorzystać z lżejszej główki jiggowej i oddać co najmniej dwa rzuty w jedno miejsce, szukając szczupaków zarówno w toni, jak i przy dnie. Lekka główka umożliwia wolniejszy opad, lepsze manewrowanie przynętą i jej atrakcyjniejszą prezentację w wodzie. To z resztą kolejny i ostatni już argument za wyborem wklejanki, którą zdecydowanie przyjemniej się jigguje.
Mam nadzieję, że w artykule udało mi się zamieścić większość przydatnych informacji. I co najważniejsze – że udało mi się przekonać Was do spróbowania jeszcze tej jesieni możliwości jakie daje lekki spinning szczupakowy. Zachęcam również jak zwykle do wypuszczania złowionych ryb.